piątek, 22 grudnia 2017

Życzenia

„Boże Narodzenie ma przede wszystkim smak nadziei,
ponieważ, pomimo naszych ciemności światło Boga jaśnieje.
Jego łagodne światło nie budzi lęku;
Bóg będąc w nas rozmiłowanym, przyciąga nas swoją czułością,
rodząc się ubogim i kruchym pośród nas, jako jeden z nas.”
Papież Franciszek


Bardzo mi się ten cytat spodobał,  więc się nim z Wami dzielę.  I życzę Wam, by te Święta przyniosły Wam  zachwyt - zachwyt nad cudem, który objawił się w tym kruchym Dzieciątku dwa tysiące lat temu. 
Niech będą te Święta radosne i pełne ciepła, niech pozostawią po sobie uczucie spokoju, szczęścia, ciepła  i oderwania od codzienności. I przyniosły nadzieję - taką, jaką potrzebujemy. 
Magda

P.S. Nic tak nie zniechęca do blogowania jak kłopoty z blogiem.  Korzystając  z Waszych rad przeformatowałam go, zmieniłam układ poszczególnych części, wyczyniałam cuda wianki i jednak umiejętności mi do tego nie starczyło, żeby działał porządnie. Muszę znaleźć kogoś mądrzejszego. Tak więc nie wiem,  jak będzie wyglądał ten post, czy będzie można wstawić komentarze czy nie. Ale po liczniku widzę, że zaglądacie - dziękuję Wam wszystkim bardzo, bardzo. 


środa, 8 listopada 2017

Tym razem haft...









Skończyłam.  Nawet nie wiem, ile czasu mi to zajęło, ale na pewno bardzo dużo. 
Początki były przyjemne, nawet nie najgorsze. Joan Elliott w pięknie dobrała odcienie muliny, kolory ślicznie się układają  i powstają  prześliczne  załamania i fałdy sukni. 
W wzorze jest mnóstwo pojedynczych (a raczej podwójnych)  krzyżyków, które mają ułożyć się w miniaturowe ważki na sukni. Te niestety w ogólnym widoku znikły. 
Koraliki przyszywało się łatwo i przyjemnie. Za to walka z metalizowanymi nitkami DMC była straszna. Zalecane są nici kreinik, ale ich koszty mnie przerosły. Teraz żałuję. 
Nawet bez nich jednak obraz błyszczy się i mieni, cudnie wygląda, kiedy dosięga go światło słoneczne. 
Docelowo ma dostać inną ramę, ale muszę przyznać, że i w tej nie wygląda źle. 
To niesamowite, jak dziubanie tych drobnych krzyżyków uspokaja. 
Natomiast regularnie podnosi mi ciśnienie  funkcjonowanie bloga. No to nie wiem, będzie się wyświetlać, czy nie będzie ? Będzie można wstawiać komentarze, czy nie ?  Zobaczymy.
w każdym bądź razie, niezależnie od problemów technicznych dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny. 

środa, 25 października 2017

Pażdziernikowe kolorki u Danusi

Danusia, z okazji urodzin była łaskawa - i dała nam niesamowitą paletę barw i tematów do wyboru.  
Skorzystałam ponownie z możliwości wybrania sobie motyla i teraz mam największego motyla świata Pawicę Atlas. 
Żródło
400 cm2 powierzchni  skrzydeł, przy rozpiętości 25-30 cm. Niestety, żyją bardzo krótko, bo nie mają możliwości pożywiania się. 
Oto moja torba, zainspirowana "motylimi" kolorami. Uszyta w ramach protestu przeciw tandetnej chińszczyźnie, którą miałam ostatnio. Jako osoba ucząca się, nosze naprawdę dużo papierów. Na szczęście papierów, bo torba, którą dostałam w prezencie, aby wyglądać na studiach poważnie, dwa razy, w najmniej oczekiwanym momencie z rozmachem spadła na ziemię. Gdyby był w niej laptop (do czego była przecież przeznaczona), raczej by nie przetrwał. A gdy zepsuły się zamki, to naprawdę nie  było co ratować. 
 Stwierdziłam więc, że nie kupię kolejnej i absolutnie nie zgadzam się na otrzymanie takowej w prezencie. Z resztek materiałów, recyklingowego paska z baaardzo starej torby i uchwytów do szelek po dzieciach powstała właśnie ona.  Nie, nie powiem, że jest idealna, bo już teraz parę rzeczy bym w niej zmieniła. Ale mieści wszystko, co potrzebuję, ma super mocno przyszyte uchwyty do paska i myślę, że bez żalu ją wyrzucę, gdy się zepsuje. 
 
To już trzy lata zabawy, udało mi się wziąć udział we wszystkich wyzwaniach. Dla mnie to bardzo ważny moment każdego początku miesiąca, kiedy z niecierpliwością sprawdzam, co Danusia wymyśliła. Żal mi, że tak mało czasu mogę poświęcić na odwiedzanie innych blogów kolorystek i nie nadążam z komentarzami.  Nie ze wszystkich też  moich "dzieł" jestem zadowolona, niektóre powstawały na ostatni moment, ale jakżeby mogłoby ich nie być? 

https://danutka38.blogspot.com/2017/10/3-urodziny-cyklicznych-kolorkow.html

Ostatnio mamy dużo czasu na refleksję i przemyślenia, bo zmarła moja babcia. Miała 95 lat. I chodzi za mną jedna rozmowa, kiedy zapytałam, czy jest w życiu coś, czego żałuje, o co ma żal, że tak się potoczyło. Bo życie miała naprawdę ciężkie i bardzo pracowite - jak zapewne większość osób, w jej wieku.  Spojrzała na mnie, jakbym się z choinki urwała i odpowiedziała, że prosiła Boga, by nigdy nie być głodną. I nigdy nie była, więc o co chodzi ?

I takiego radosnego minimalizmu, zadowolenia z otaczającej nas, nawet  kiedy się wydaje,że szarej rzeczywistości Wam i sobie serdecznie życzę. 

Blog znów się rozjechał. Trudno, nie przejmujcie się, że komentarzy nie wstawicie. mam nadzieję, że chociaż zdjęcia się wyświetlą. 



piątek, 29 września 2017

Cykliczne kolorki - wrzesień.


Gratulacje dla tego, kto uwierzy, że chusta jest niebieska. Zdjęcia robiłam wieczorem, przy sztucznym oświetleniu, więc wyszły takie, jakie wyszły. 

 Na wrześniowe, wodne wyzwanie Danusi powstała, jakżeby inaczej, chusta. Chusta z broszką. 

 Tak wyglądała różyczka pierwotnie, ale wydawało mi się, że tej czerwieni zbyt mało. Dlatego różyczka dorobiła się sprężynek. Nawet nie wiedziałam, że tak łatwo się je robi.
 Biorąc broszkę i chustę do ręki, trudno ustalić, co waży więcej. 
Tak wygląda "człowieku", jeszcze przed poprawkami. Nie jest duża, bo powędruje do niezbyt dużej  dziewczynki. 
Bardzo Wam dziękuję za komentarze i wsparcie pod ostatnim postem. Bardzo miło mi się je czytało. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie. 
A jeśli chodzi o nauczanie indywidualne, to większość poradni psychologiczno-pedagogicznych stosuje się do decyzji Ministerstwa - tylko w domu. Wnioski rozpatrzone przed 1.09 ( w odróżnieniu od wniosków złożonych po 1.09)  dają możliwość uczenia się dzieciom z problemami na terenie szkoły, dlatego w niektórych szkołach jeszcze nie ma problemu. Szczegółowo było w poprzedniej Polityce, lub http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1720052,1,jak-nowe-rozporzadzenie-men-odbije-sie-na-dzieciach-z-deficytami.read (jeśli ktoś ma dostęp). 

piątek, 22 września 2017

Taki ten wrzesień dziwny..

.. bo dni mijają w tempie ekspresowym.
Zanim jednak pokażę chustę, którą zrobiłam, najpierw się pokajam i pokażę kartkę, którą dostałam w ramach wymianki u Lidzi od Agulek  z Haftowanych Pasji


Jak widać  - kartka jest prześliczna.  Natomiast to co mi się podoba najbardziej to fakt, że mogę dotknąć kartki wykonanej taką techniką, której nie stosuję.  Bardzo mi się  podobają delikatne przejścia kolorów (mój aparat jednak nie uchwycił), aksamitna gładkość rysunku, to, że kwiaty tak ładnie odstają od tła. Dziękuję jeszcze raz.



Poczyniłam kolejną chustę - szydełko wciąga . Robi się je lekko i przyjemnie, wzór szybko się zapamiętuje i palce śmigają w zasadzie same. Myślę, że to będą dobre prezenty gwiazdkowe - kolejne się szykują. 

Chusty nieco kłaczą, bo jest w włóczce domieszka moheru. Ale w domu mam teraz  coś, co kłaczy znacznie bardziej 


Nie myślałam, że dorobimy się kota. Bardzo chcieliśmy, ale alergie domowników wykluczały jakiekolwiek marzenia na ten temat. Gościliśmy u siebie koty, gdy okazywało się, że jesteśmy "ostatnią deską ratunku" w wakacje dla ich właścicieli. 


Jednak po obejrzeniu pięknej kociej galerii u Ani i Huberta zaczęłam przeglądać internet w poszukiwaniu tzw. "kotów dla alergików" i nowych metod odczulania. Nowe metody są, na razie u nas niedostępne, "koty dla alergików" też, ale nikt gwarancji nie daje. Pojechaliśmy do hodowli, coby wypróbować na żywym organizmie. Po półtorej godzinie oddychania, głaskania, spacerujących maluszków - bez większych zmian. Chłopaki nic, mąż też. 

No to może przeszło ? Pojechaliśmy do schroniska. Takiego ogromu kociego nieszczęścia jeszcze nie widziałam. Nie, żeby im się działa krzywda. Te wszystkie łapki wystające z klatek nie były tak przerażające, jak widok tych kotów, które zrezygnowały ze zwrócenia na siebie uwagi i apatycznie leżały w klatkach. 
15 minut w bungalowie z kotami i parę głasknięć wystarczyło, aby przekonać się, że jednak alergia nie przeszła - bąble na kilka centymetrów, otoczone parunastu centymetrową pokrzywką.  Na szczęście mąż przeżył :).  I mimo najszczerszych chęci przygarnięcia kota z schroniska przekonaliśmy się, że kot-dachowiec nie dla nas. 

W hodowli spędziliśmy jeszcze trochę czasu, przeprowadzając nawet test na ofiarnym ojcu rodziny - zadrapania szpilką i smarowania kocią śliną. Na szczęście reakcje już takie nie były. 
No i jest Pełcia. 



Nie wiem, czy zachęcać jakiegokolwiek alergika do takich działań. Zaryzykowaliśmy, przydają się krople do nosa i leki antyhistaminowe. Intensywne sprzątanie na mokro. 
Kiedy jechaliśmy do hodowli nie myśleliśmy o tym kocie. Wybrany przez nas schował się pod kanapą i nosa nie chciał wychylić. Ona sama do nas podeszła, dała się wymiziać i poprzytulać. Ponoć koty wybierają sobie właściciela :)

Nigdy nie myślałam, że kupimy kota. Przy takiej ilości kotów, które potrzebują opieki, wydawało mi się to niepotrzebnym kaprysem. Jednak mamy kota, który ma wszystkie cechy opisane w specyfikacji rasy.  I który stał się niesamowitym terapeutą dla nastolatka z problemami :) 

I szlag mnie trafia, bo wszelkie przedwakacyjne obietnice pani minister Zalewskiej o nauczaniu indywidualnym na terenie szkoły dla niepełnosprawnych można między bajki włożyć. Jeśli mój syn nie da rady w klasie - nie skończy wymarzonego technikum. Żadna pracownia elektryczna do domu nie przyjdzie...

Dobrej jesieni Wam życzę - bez podtopień i deszczy. Bo to już od dziś :)


środa, 30 sierpnia 2017

Charaxes smaragdalis (Western Blue Charaxes)

Nie  wiem, czy blog zadziała, czy nie. Są jednak posty najważniejsze, które muszą się ukazać, nawet jeśli ich forma będzie mocno niedoskonała. 
Zabawa kolorystek. 

Oto Charaxes Smaragdalis, nazywany również Western Blue Charaxes. Należy do rodziny rusałkowatych i pochodzi z Afryki. Osiąga 8,5 do 10 cm.  Więcej informacji dla anglojęzycznych na   tej stronie.



A to chusta zrobiona w tych (mam nadzieję ) kolorach.  



Wzór z internetu - ukazał się po wpisaniu w google "chusty na szydełku". Robiło się bardzo przyjemnie. 



Ponieważ zdjęcia były robione raczej wieczorną porą, to jeszcze jedno zbliżenie z parapetu w naturalnym oświetleniu. 



Jeszcze banerek Danusi i trzymam kciuki, żeby się tym razem udało. A jeśli nadal nie będzie można wstawiać komentarzy - trudno. Dobrych ostatnich dni wakacji. 


poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Dla Pani.


Jest strasznie - na nic nie mam siły, ani energii. Czytam olbrzymie ilości książek niekoniecznie wartych zapamiętywania i maluję korytarz. Po prostu totalny reset od działalności intelektualnej i rękodzielniczej. I komputera w zasadzie też - po prostu nie mam siły. Dlatego może tym postem, kiedy już poddałam się samokrytyce, nastąpi odczarowanie i energia przypłynie szerokim strumieniem ? 
No to sięgamy po coś zaległego. Ta lalka trafiła do wychowawczyni mojego syna, na pożegnanie. 


Są koronkowe rajstopki, jest elastyczna sukienka i koraliki. Do bucików mam zastrzeżenia, ale jakoś mam problem z uszyciem czegoś ładniejszego niż walonki.


Wianek na głowie nawiązuje do chyba ulubionego zdjęcia z FB.


Najbardziej podoba mi się jednak płaszczyk - dwustronny, z nafilcowanymi ozdobami. W bardzo podobnym Pani przychodziła do nas, kiedy Starszy kwitł w domu na nauczaniu indywidualnym.


A uzupełniając podobieństwa - tak, Pani jest blondynką z niebieskimi oczami. 

No i wiadomo - skrzydełka muszą być. 
Dziennik z listą uczniów wykonało już dziecko. Też ma swój wkład :)


Życzę Wam miłych dni sierpniowych - niech wreszcie pogoda przestanie tak szaleć... 
Bardzo dziękuję też za wszystkie przemiłe komentarze odnośnie poprzedniej lalki - ciągle w całości, jeszcze nad nią myślę. 


P.S. Blog się rozsypał, mam problemy żeby go jakoś naprawić. Powalczę, ale wstawianie komentarzy praktycznie niemożliwe...







































































piątek, 30 czerwca 2017

Lazury i turkusy.

 
 
Jutro sfotografuję. Rano pobiegnę do parku, słońce pięknie wydobędzie blask z brokatu na spódnicy. Będzie ślicznie...
 

No i jest, tak jak jest. Po wczorajszych upałach i duchocie przyszły deszcze. Nie tak okropne burze jak w pozostałych częściach Polski, ale temperatura spadła 10 stopni i pada, pada, pada... No to zdjęcia są takie jakie są.  Kolorom niestety brakuje tej świetlistości, jasności,  która miało ukazać słońce.
 

 
Wiadomo, jakie wyzwanie.  Danusiu, jak Stefan kolorów nie przełknie, to bez problemu wyrzucaj. trudno. 
 


 
Sesję właśnie kończę (jeszcze jeden wpis dziś się powinien pojawić),  więc za dużo nie miałam czasu. Dlatego zrehabilitowałam dawno temu uszytą lalkę, która popadła w niełaskę - bo ten wykrój jest po prostu nieudany. Coś w tam w proporcjach do końca nie pasuje.

 

 
Jak widać, butków nie szyłam, bo laleczka przeznaczona do kasacji i jej nogi wyjątkowo mi się nie podobają. 
 

 
Za to jak dostała te turkusowe pukle, spojrzała tymi oczami, to ja już nie wiem. Pociąć ją? Teraz już mi szkoda....
 
 
Udało mi się nawet znaleźć turkusowe rzemyczki w domu. Nie mogłam się zdecydować - rzemyki czy perełki (jasnoniebieskie, daję słowo), więc dostała obie ozdoby.  I swoją drogą dobrze, że ma tą pelerynkę. w tej sukience to by nieźle dziś zmarzła.
 

Jutro wyjeżdżam na urlop, nie wiem jak tam będzie z internetem, dlatego serdecznie przepraszam Was wszystkie, do których nie zdążę dotrzeć.  Na szczęście potem będę miała długie, wypracowane studenckie wakacje i się zrehabilituję.

piątek, 23 czerwca 2017

Kartki, kartki, kartki...

Najpierw pochwalę się kartką, którą otrzymałam w ramach stokrotkowej wymianki u Lidzi:


Obdarzyła mnie Małgosia, która ma bloga  papierowy-jarmark.blogspot.com . Nie wiem, czy dobrze widać  - tam w środku jest okienko. A w  nim kwiatkowe cekinki się przesuwają. Wygląda to rewelacyjnie, zresztą, cała kompozycja, dobór papierów i wycinanek sprawia, że kartka jest po prostu śliczna.  Małgosiu, jeszcze raz, serdecznie dziękuję. 



A teraz moje kartki. Moje Starsze dziecko właśnie skończyło gimnazjum, a że lubimy jego nauczycieli, to zwijałam, zwijałam i zwijałam... Mimo pozorów nie ma dwóch takich samych kartek.  Digi stempelek od Novinki , reszta  moja. Nie powiem, składało i sklejało się całkiem fajnie ( choć teraz wiem, ze potrzebuję grubszego papieru), a jeszcze fajniej patrzyło się na zmęczonego wypisywaniem kartek młodzieńca.  Odręcznie, walczącego z dysgrafią i lenistwem :). 



Kartki dziś rozdane. Strasznie smutne było to zakończenie, bo co można życzyć ludziom tracącym pracę ? 


Kto ma ochotę - niech ogląda. Uprzedzam lojalnie - strasznie tego dużo. Czuję się nieco usprawiedliwiona, bo strasznie długo mnie tu nie było. 
Opisów nie będzie, bo co tu opisywać - wszytko widać, a ja ze zmęczenia ledwo patrzę.  Nawet zdjęcia krzywo porobiłam - jak nic, astygmatyzm zwyciężył. 
Między żywych mam nadzieję wrócić za parę dni, jak dobrze pójdzie i wtedy z przyjemnością Was poodwiedzam. Dobrego i ciepłego ( a nie upalnego) lata Wam życzę.